Kiedy w lesie jest dużo grzybów

Mieszkam koło lasu. Bywa, że idę na mały spacer albo maszeruję z kijkami i zamiast na nogach poruszam się w przykucu. Nie da się wrócić bez maślaczka, kurki czy jakiegoś podgrzybka. To zdjęcie jest pamiątką po krótkich i długich spacerach. Doszło do tego że zawsze biorę ze sobą nożyk i specjalny woreczek, bo kieszenie niewygodne i za małe. Przy okazji – można kupić tu i ówdzie wegańską imitację śmietany. Bardzo się przydaje do takich przysmaków. Dodana do uduszonych z cebulką, listkiem laurowym, zielem angielskim, pieprzem i solą grzybów daje apetyczny efekt.

Z mąki orkiszowej

Zawsze mam w domu dużo mąki orkiszowej. Lubię sobie piec z niej wrapy, pity i inne kombinacje. Tu jest „placek” na drożdżach, z siemieniem lnianym. Piekę je na ogół na dużej patelni pod przykryciem. Chociaż piekarnik też wchodzi w rachubę. Dobrze ładują akumulatorek zjedzone z mlekiem roślinnym, jogurtem albo zupą. Przydatne w podróży. Chociaż łatwiej pewnie kupić bułę czy chlebek w pierwszym lepszym sklepie. Czasem jednak kończy mi się pieczywo w domu, a w związku z faktem, że mnóstwo zakażonych i chorujących ludzi olewało zasady higieny i biegało do sklepu, często z brudnymi łapami i bez maseczki, wolałam ograniczyć swoje tam pobyty. Dużo kupuję przez internet.

Przestałam lubić sklepy i komunikację zbiorową głównie z tego powodu, że muszę mieć tam kontakt z bandą bezmyślnych głupków, którzy mają w tyle moje zdrowie. Nazywam ich mordercami. Z mojego otoczenia zmarły dwie osoby, które wcale nie miały takich planów, a wręcz przeciwnie, bardzo starali się nie narażać. Ktoś jednak na nich „nacharchał” w sklepie czy przychodni. Stało się i wolałabym, żeby tak zostało. Cóż kiedy po świecie pląsają hordy morderców.

Jest lato, statystyki są pozytywne, ale na horyzoncie czai się niewiadome, z którym nie chcę się konfrontować. Wystarczy popatrzeć na inne kraje, jak to wygląda. Odkryłam w sobie pokłady introwertyzmu i doświadczam osobliwego samotniczego szczęścia. Niech tak pozostanie. Mąka orkiszowa się przyda na pewno.

Moja mama nazywała to postnym jedzeniem

Mój rosołek jest bardzo postny i pyszny. Zrobiłam go z podwójnej włoszczyzny, pieprzu, soli, listka laurowego i ziela angielskiego. (Warzywa wykorzystałam potem do zrobienia sałatki włoskiej, teraz to nie problem, bo można kupić pyszne wegańskie majonezy). Dodałam kilka listków pietruszki i kilka kropelek oliwy. Naprawdę był przepyszny. Uwielbiam. Jedyne co mnie ogranicza to fakt, że nie zawsze mi się chce robić sałatkę warzywną, bo ciężko mi zjeść taką ilość, a nie zawsze są chętni pod ręką. Pomyślę nad pasztetami, bo rosołek wart jest każdego wysiłku.

Do pieczywa

Na zdjęciu są różne pasty do chleba: mój smalczyk z fasoli ze smażoną cebulką i paroma owockami czarnej porzeczki, zmielone czarne oliwki (oliwkowy kawior) i kupiony krem z orzechów. Bułeczki lekko podpiekłam z opiekaczu. Wszystko bardzo apetyczne. Trafiły mi się jeszcze kabanosy Tarczyńskiego. Są ostre i dużo ich nie mogę zjeść, ale faktycznie smaczne i jest to ciekawe urozmaicenie. Od czasu, kiedy zaczęłam prowadzić ten blog bardzo dużo się zmieniło w branży spożywczej. Wegańskie produkty są na stałe nie tylko w specjalistycznych sklepach ale i w dyskontach i marketach. Korzystam z tego.

Obiadek

Co my tu mamy?
Mój ulubiony sypki biały ryż marzenie.
Do tego cykoria z sosikiem z majonezu (z pestek słonecznika), naturalnego jogurtu sojowego i octu winnego. Chyba nawet jest tam też pesto z czosnku niedźwiedziego, bo kupiłam i do wszystkiego dodaję.
Oczywiście, jak widać, mam na talerzu dobrze ugotowaną, aż jej skórka pękała, fasolę piękny jaś. Lubię bardzo. Nawet nie zawsze dodaje jakieś zioła dla smaku, bo sama fasola jest dla mnie przepyszna. jak zwykle, że woda się z niej wygotowała i miejscami nabrała zdrowego rumianego wyglądu 😉

20200124_161203

Placuszki z kaszy gryczanej – level X

Oczywiście juz tytaj na pewno kiedyś podawałam przepis. Tak się składa, że placuszki z kaszy gryczanej były kultowym daniem w moim domu. Dzieciaki uwielbiały a ich koledzy i koleżanki przybiegały po szkole, patrzyły głodnymi oczami „pani zroooobi placuszki”.

Wtedy  były wegetariańskie – z białym serem. Potem robiłam je z tofu i z czego się dało.

Dzisiejszy skład:

  • kasza gryczana, o której niefrasobliwie zdarzyło mi się kompletnie zapomnieć
  • pół tofu starte na tarce
  • łycha izolatu białka sojowego
  • resztka pesto z koperku (pesto było z koperku, oleju, siemienia lnianego i czosnku, plus jakieś przyprawy i straciło świeży ponętny wygląd)
  • mąka orkiszowa dla gęstości
  • olej rzepakowy i oliwa, bo olej się skończył
  • warzywko, mieszanka ziół zamiast soli, sól, pieprz
  • woda, bo wyszło za gęste
  • obtoczyłam w nieaktywnych płatkach drożdżowych
  • na placuszku jest pycha naturalny jogurt sojowy Take it Veggie

 

Pyszności deserowe

To jest pyszny deser zbudowany z ryżu, waniliowego jogurtu sojowego i wyjętych z zamrażalnika zdrowych czarności (aronia, czarna porzeczka, borówka amerykańska).

Jeszcze nie roztajały, widać na nich szron. Nawet kupiłam w lecie specjalną zamrażarkę, z racji niewielkiej ilości miejsca hotelową, na 32 litry objętości. Kupuję owoce, myję je, obsuszam i zamrażam. Są przez całą zimę.


Buraczkowe frytki

Generalnie mam coś do buraków. Coś tj lubię, ale z ambiwalentnymi uczuciami. Piłabym ciągle sok z kiszonych buraków, ale pleśnieje mi w garnczku. Popijam barszczyk z kartonu. Jadłabym duszone jako dodatek, ale zawsze pilniej i sprawniej wychodzi zrobienie czego innego. Efekt jest taki, że buraczki leżą w lodówce i więdną. Może dlatego, że kiedy je wyciągam na światło dzienne, wszystko naokoło robi się intensywnie buraczkowe? Skoro zatem udało się coś z nich zrobić, trzeba było to udokumentować. Pokrojone we frytki i lekko podgotowane na parze buraczki wrzuciłam na wrzący olej do smażenia i posypałam przyprawą do złocistego kurczaka albo do mięsa, już nie pamiętam. Na koniec wrzuciłam na papierowy ręcznik i odsączyłam z tłuszczu. Posoliłam. Zjadłam. Pycha.

Pitochlebek

W zasadzie dużo już o tym pisałam ale ponieważ wrzuciłam na instagram nowe zdjęcie, więc je tu umieszczę:

  • razowa mąka orkiszowa
  • otręby
  • nieco oleju rzepakowego
  • drożdże
  • sól i pieprz

Pani w piekarni nie chciała wierzyć, że w żytnim na zakwasie znalazłam pestki od słonecznika, a znalazłam nie tyko zębami. Mój przewód pokarmowy się zbuntował. Kiedyś przedobrzyłam i tak się porobiło, że teraz nie mogę. Uważajcie na chlebki z piekarni, zwłaszcza na ciemne, w których może się schować to i owo. Nie trzymają receptur, nawet w Gromulskim.

Inne wpisy z pitą

pitochlebek1

Paszteciki

Nazwałam tą potrawę pasztecikami dosyć umownie. Miałam nieco ugotowanej i pysznie przyprawionej soczewicy, kawałek papryki, którą posiekałam na drobne kawałeczki. Dokupiłam do tego gotowe kruche ciasto i użyłam wszystkiego stosownie do swoich możliwości manualnych. Każdy pasztecik był zawinięty inaczej, głównie chodziło o to, żeby się zmieściły na patelni. Były przepyszne i ogromnie sycące. Kolacja była już niepotrzebna.

Przyprawy do soczewicy były następujące: warzywko, kumin, curry, pieprz cytrynowy i sól.

paszteciki soczewicowe.jpg