Mój nowy nabytek jest na fotografii poniżej – maszynka do produkcji mleka sojowego. Z innych produktów też można mleczko robić, chociaż nie próbowałam (migdały, orzechy). Bardzo się przydaje, mniej paprania jest w kuchni.
Poniżej zbliżenie na dzisiejsze drugie śniadanko:
mleko, kasza jaglana, aronia, rodzynki, starta surowa dynia, tarte surowe jabłko, cynamon, gęsty mus z daktyli.
Wcale nie uważam, że soja łagodzi objawy klimakterium, na ten temat są sprzeczne opinie, nie wiem w której kierunku się przychylić. Ale na pewno łagodzi te objawy dieta roślinna oparta na dużej ilości warzyw i owoców, niezbyt słodka, nisko-tłuszczowa. Smacznego.
Czy z tego urządzenia mleko sojowe wychodzi z tym takim charakterystycznym ‚smrodkiem’ jak robione ręcznie? (Namoczona soja zblendowana, odsączona i zagotowana). Boli mnie, że muszę kupowac sklepowe, bo one tego odorku nie mają.. A domowego nie jestem w stanie zdzierżyć smakowo/zapachowo.
Uważam, że jeśli nie doprawisz tymi wszystkimi cudami z cukrem i zapaszkiem na czele, zawsze będzie miało swój własny tekturowy smak, bo to nie jest sprawa urządzenia produkcyjnego, a surowca, soja tak ma.
Nie piję nigdy samego mleka.
Zawsze jest składnikiem, więc ten smak mleka mi nie przeszkadza. Podobnie jak smak kotletów sojowych – tekturową bazę zmieniam obficie przyprawami w gulasz na przykład 😀
Kurka, nauczyłam się pić zieloną herbatę bez cukru i taka mi b. smakuje (kiedyś nawet mocno słodzona śmierdziała mi niemożebnie), to może i do domowego sojowego mleka się powoli przyzwyczaję :)) Hm.. kotlety sojowe w ogóle mi nie śmierdzą, są takie bez zapachu.. ach, żeby mleko sojowe tez tak.. „nie pachniało” 😀