Ludzie zapominają umrzeć…

Czas nastał ponury i na ten moment nadzieja na ciepłe słonko tylko w liniach lotniczych. Zatem wpis optymistyczny dedykuję wszystkim potrzebującym. Otrzymałam go z pocztą zdrowia (https://www.pocztazdrowia.pl/)

Wyspa, na której ludzie zapominają umrzeć

(…) Artykuł ten opisywał historię pochodzącego z Grecji weterana drugiej wojny światowej, Stamatisa Moraitisa, który po zakończeniu wojny wyjechał do USA.

Przyjął on amerykański styl życia, miał troje dzieci, dom na Florydzie i dwa samochody, lecz w 1976 roku dowiedział się, że ma raka płuc. Diagnozę potwierdziło dziewięciu lekarzy, którzy dawali mu dziewięć miesięcy życia. Stamatis Moraitis miał wtedy 62 lata.

Zdecydował, że wróci na wyspę, na której się urodził, czyli położoną na Morzu Egejskim Ikarię, aby spocząć wśród swoich przodków na zacienionym cmentarzu nad morzem. Zamieszkał w chacie bielonej wapnem, pośrodku hektarowej winnicy położonej na wzgórzu na północno-wschodnim wybrzeżu Ikarii i czekał na śmierć…

Czekał na śmierć, a potem…

Początkowo – pod opieką matki i żony – spędzał całe dnie w łóżku. Jednak wkrótce na nowo odkrył wiarę swojego dzieciństwa – jego dziadek był prawosławnym księdzem – i każdego niedzielnego poranka wędrował do położonej na szczycie wzgórza prawosławnej kapliczki.

Kiedy przyjaciele dowiedzieli się o jego powrocie, zaczęli odwiedzać go każdego popołudnia. Rozmawiali godzinami, nieodmiennie wypijając jedną czy dwie butelki miejscowego wina. „Umrę szczęśliwy” – myślał Stamatis.

Jednakże w ciągu kilku kolejnych miesięcy stało się coś dziwnego. Stamatis poczuł, że wracają mu siły. Pewnego dnia czuł się na tyle dobrze, że nawet zasadził nieco warzyw w ogrodzie. Nie miał planów zbierać ich sam – uszczęśliwiało go samo przebywanie na słońcu i wdychanie nadmorskiego powietrza, a także to, że jego żonę będą mogły cieszyć warzywa, kiedy go już nie będzie.

Minęło pół roku. Stamatis Moraitis ciągle żył i był coraz dalszy od agonii. Powiększył ogródek, a czując, że wracają mu siły, zabrał się za oczyszczanie winnicy. Coraz lepiej dostosowywał się do rytmu życia na małej wyspie. Wstawał rano wtedy, kiedy miał na to ochotę, wczesnym popołudniem szedł do winnicy, potem jadł dobry obiad i udawał się na sjestę. Wieczorem chadzał do pobliskiej tawerny, w której grał w domino aż do późnej nocy.

Mijały lata. Zdrowie Stamatisa stale się poprawiało. Do domu swoich rodziców dobudował kilka pokoi. Jego winnica przynosiła 1500 litrów wina rocznie. W 2012 roku, w chwili tworzenia wspomnianego artykułu, czyli 35 lat później, miał 97 lat (zgodnie z oficjalnymi dokumentami, których wiarygodność podważa, ponieważ jego zdaniem miał 102 lata) i nie chorował już na raka. Nigdy nie skorzystał z chemioterapii i nie brał żadnych leków. Wyjechał jedynie na Ikarię.

Czy ten przypadek jest reprezentatywny?

Historię Stamatisa Moraitisa i Ikarii rozpowszechnił członek towarzystwa National Geographic Society (wydawcy słynnego czasopisma National Geographic), specjalizujący się w opisywaniu długowiecznych populacji na całym świecie.

We wszystkich tego rodzaju cudownych historiach przedstawiano przede wszystkim mieszkańców doliny Vilabamba w Ekwadorze, Buruszów zamieszkujących północny Pakistan oraz górali z Kaukazu i Gruzji, których spodziewana średnia długość życia wynosiła sto lat. Mit ten wziął się stąd, że ludzie ci nie znali swojego dokładnego wieku, a podróżnicy – często w dobrej wierze – nieco podkolorowywali fakty.

Jednakże obecnie wiemy, że najdłużej żyjące kobiety na świecie mieszkają na japońskiej wyspie Okinawa. Jeśli zaś chodzi o mężczyzn, to najdłużej żyją mieszkańcy prowincji Nuoro na Sardynii, w której mieszka najwięcej stulatków.

Na półwyspie Nicoya w Kostaryce odkryto populację liczącą 100 000 osób, w której śmiertelność osób w średnim wieku jest jedną z najniższych na świecie. Z kolei w Kalifornii w mieście Loma Linda mieszkają adwentyści dnia siódmego (odłam chrześcijaństwa), których średnia długość życia przekracza średnią oczekiwaną długość życia pozostałych Amerykanów o dziesięć lat.

Belgijski demograf, Michel Poulain, stwierdził podczas badań prowadzonych przez Uniwersytet Ateński, że mieszkańcy Ikarii dwa i pół razy częściej niż Amerykanie dożywali wieku 90 lat.

Zwłaszcza mężczyźni mają cztery razy większe szanse dożycia dziewięćdziesiątki niż Amerykanie i zazwyczaj w lepszym zdrowiu. A co więcej, na raka lub choroby układu krążenia umierają od ośmiu do dziesięciu lat później, rzadziej chorują na depresję, a procent chorych na demencję starczą wynosi jedną czwartą wartości tego wskaźnika w Ameryce!

Tajemnice Ikarii

Według doktora Leriadisa, który mieszka na Ikarii i opiekuje się jej mieszkańcami, ich dobre zdrowie wynika przede wszystkim z prowadzonego trybu życia i doskonałych relacji międzyludzkich, ale przysłużyło mu się również stosowanie specjalnej ziołowej „herbatki górskiej”. Przygotowuje się ją z suszonych ziół rosnących na wyspie i podaje z cytryną na koniec dnia. Jest mieszanką dzikiego majeranku, szałwii, rozmarynu, piołunu, liści mniszka i mięty.

Dr Ionna Chinou, profesor farmacji Uniwersytetu Ateńskiego i jeden z najlepszych europejskich ekspertów w dziedzinie właściwości bioaktywnych roślin, potwierdza, że dzika mięta pomaga zwalczać zapalenie dziąseł i łagodzi problemy żołądkowo-jelitowe. Rozmaryn stosuje się w leczeniu podagry. Piołun poprawia krążenie. Ta herbata jest ważnym źródłem polifenoli, czyli silnych przeciwutleniaczy. Większość z tych roślin ma działanie lekko moczopędne, co z kolei obniża ciśnienie krwi.

Również miód uznawany jest za panaceum. „Niektórych z dostępnych tutaj rodzajów miodu nie można znaleźć nigdzie indziej na świecie” – mówi dr Leriadis. „Używa się ich do leczenia wszelkich dolegliwości, od skaleczeń po kaca, w tym także grypy. Osoby w podeszłym wieku rozpoczynają dzień od łyżeczki miodu, którą zażywają jak lekarstwo.”

Podstawy diety mieszkańców Ikarii

Śniadanie mieszkańców Ikarii składa się z koziego mleka, wina, naparu z szałwii lub kawy, chleba i miodu. Na obiad jedzą niemal zawsze soczewicę lub fasolę, ziemniaki, sałatkę z mniszka, kopru i rośliny podobnej do szpinaku i nazywanej „horta”, a także sezonowe warzywa – a wszystko podane z oliwą z oliwek. Na kolację jada się chleb popijany kozim mlekiem. Na Boże Narodzenie i Wielkanoc każda rodzina urządza świniobicie, a boczek zjada po trochu podczas kolejnych miesięcy.

Warto odnotować, że kozie mleko zawiera tryptofan, aminokwas będący prekursorem serotoniny, hormonu dobrego samopoczucia.

Dr Christina Chrysohou, kardiolog z wydziału medycyny Uniwersytetu Ateńskiego przeanalizowała dietę 673 mieszkańców Ikarii i doszła do wniosku, że jedzą oni sześć razy więcej roślin strączkowych (fasoli, soczewicy i grochu) niż Amerykanie, a ponadto jedzą ryby dwa razy w tygodniu, a mięso – pięć razy w miesiącu i piją dwie do trzech filiżanek kawy i od dwóch do czterech kieliszków wina dziennie.

Oczywiście dobre zdrowie mieszkańców Ikarii jest związane z tym, czego nie jedzą. W ich tradycyjnej diecie nie ma białej mąki i cukru.

(…)

PS: Ryzyko, że umrzesz na chorobę związaną z Twoim stylem życia, wynikającą ze sposobu odżywiania się, palenia tytoniu lub braku aktywności fizycznej, wynosi aż 3 do 5. Tak wynika z badań Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Ale masz aż 80% szans, aby uniknąć tych chorób, podejmując proste środki zaradcze, prawdopodobnie nieznane Twojemu lekarzowi.”

Źródło: http://www.nytimes.com/2012/10/28/magazine/the-island-where-people-forget-to-die.html?_r=0

Jesień ciągle w natarciu: dynia, pasternak i jabłko

DSC01892

Do garnuszka wrzucałam po kolei pokrojone w dużą kostkę – pasternak, dynię i jabłko. Kiedy ten pierwszy nieco zmiękł, wrzuciłam dynię (miałam dwa gatunki i jeden się szybko i ładnie rozpaćkał na sosik). Na koniec dodałam jabłuszko. Potraktowałam całość śladową ilością waniliowego smrodka i brązowego cukru. Pod spodem jaśminowy brązowy ryż. Ledwo zdążyłam zrobić zdjęcie, tak się ta pychota spieszyła do mojej paszczy.

Amarantus w akcji

A konkretnie mąka z amarantusa. Sprawdzałam – klei, nie rozpada się, ale trzeba poczekać aż się dobrze spiecze i jest twarde, i chrupiące. Placuszki robię nieduże, są troszkę jak chrupkie pieczywo, smaczne. Dodaję do mąki jedynie wodę i z umiarem sól. Potem smaruję łyżką na patelni bez tłuszczu i są. Chrupki do wszystkiego zamiast chleba.

DSC01872

Pasternakowo

Zupka jest klasyczna, tyle że bardzo lekko zmiksowana i posypana płatkami migdałów i koperkiem, zdaje się, że ze zmysłowości nadmiernej wrzuciłam tam tez kroplę złocistego oleju z lnu.

Skład: ziemniaki, marchewka, pasternak, cebulka, przyprawy.

DSC01832

Moja ulubiona wersja, bo z plackiem, chociaż tym razem bardziej zmiksowana (miałam fazę pasternakową i dopóki pan S. będzie ten pasternak sprzedawał faza będzie kwitła):

DSC01829

Żegnaj pszenico – czyli bardzo ciekawe wiadomości

Dr William Davis, autor książki „Dieta bez pszenicy”, kardiolog i bloger.

Co się dzieje po odstawieniu pszenicy?

Ci, którzy zrezygnowali z pszenicy, opowiadali mi o innych zmianach na lepsze: ustępowały u nich bóle stawów, cofał się artretyzm, znikały przewlekłe wysypki; astma cofała się na tyle, że niektórzy mogli odstawić inhalatory; znikały przewlekłe infekcje zatok przynosowych; ustępowała opuchlizna nóg; znikały ciągnące się latami migreny i bóle głowy.

Nie ulega wątpliwości, że pszenica, na wczesnym etapie rolnictwa, służyła do tego, aby przetrwać okresy, w których brakowało pokarmów upolowanych lub zebranych. Jako wypełniacz kaloryczny pozwalający przeżyć bez polowania, jest żywnością wygodną. Jednak od samego początku jej spożycie miało negatywne dla zdrowia skutki. Nawet wczesne odmiany takie jak pszenica samopsza i płaskurka nie były dla człowieka zdrowe. Znane są doniesienia już z roku 100 n.e. dotyczące występowania celiakii.

Jednak dopiero zmiany genetyczne, dokonane w ostatnich 40-50 latach, w połączeniu z globalnymi zaleceniami spożywania coraz większej ilości pszenicy, doprowadziły do dzisiejszej tragicznej sytuacji. Te okoliczności zmieniły pszenicę z niezdrowego składnika naszej diety w dietetyczną zmorę całej ludzkości.

Rzecz jasna wciąż potrzebujemy więcej dowodów na szkodliwość pszenicy, zanim zdecydujemy się zrezygnować z jej spożycia, a zwłaszcza jej genetycznie modyfikowanej odmiany, którą się nam wciska jako „pokarm”. Jednak moim zdaniem dane, które już dziś są dostępne, dostatecznie uzasadniają rozpoczęcie publicznej debaty na ten temat. Na jej podstawie ludzie mogliby podejmować świadome decyzje.

Obecną sytuację można porównać do tej, w której mieszkańcy jednej wioski piją wodę z tej samej studni i 9 na 10 osób wskutek tego choruje. Kiedy przestają pić, wszyscy zdrowieją, a kiedy ponownie zaczynają pić wodę z tej studni, znowu chorują. Czy mając takie powtarzalne obserwacje co do przyczyny i skutku, wciąż potrzebujemy badań klinicznych, aby tę relację udowodnić ? Moim zdaniem, nie potrzebujemy.

Patrząc ewolucyjnie, kamut i orkisz to starsze formy pszenicy. Zatem nie doszło u nich do szkodliwych modyfikacji genomu „D” jakie miały miejsce w przypadku nowoczesnej pszenicy. Ale to wciąż pszenica. Oznacza to, że będzie tam gliadyna (choć jej działanie w zakresie pobudzania apetytu będzie mniejsze niż jej współczesnego odpowiednika), będą też lektyny zwiększające przepuszczalność jelit. Oba składniki podnoszą dodatkowo stężenie cukru we krwi.

Jeśli chodzi o oddziaływanie na układ odpornościowy, owies rzeczywiście różni się znacząco od pszenicy. Jednak problem z owsem polega na tym, że niezwykle mocno podnosi poziom cukru we krwi.

Szarłat i gryka to ziarna, które nie mają związku z pszenicą i zasadniczo są czystymi węglowodanami. W przeciwieństwie do pszenicy nie wywołują skutków immunologicznych, neurologicznych, ani nie pobudzają apetytu. Jednak podobnie jak owies podnoszą stężenie cukru we krwi i wywołują wszystkie efekty z tym związane (zwiększona oporność na insulinę oraz glikacja – w oku, w tkankach chrzęstnych, w tętnicach, oraz glikacja cząstek LDL). Z tego powodu doradzam pacjentom, aby te wszystkie ziarna spożywali w niewielkich ilościach tj. nie więcej niż niż pół filiżanki po ugotowaniu, i tylko w ramach diety ubogiej w węglowodany (np. średnio 40-50 gramów dziennie).

Dwie kromki pełnoziarnistego chleba pszenicznego podnoszą cukier bardziej niż biały cukier, bardziej niż wiele czekoladowych batonów. Aż dziw bierze, że mimo tego dietetycy wciąż zalecają zwiększone spożycie pełnoziarnistego pieczywa. Im więcej pszenicy jesz, tym wyżej i częściej rośnie u ciebie poziom cukru we krwi.

Tak więc zwiększone spożycie pszenicy, które nam się zaleca, nie jest dobrą odpowiedzią na epidemię cukrzycy, która niebawem dotknie połowę Amerykanów, a na całym świecie 346 milionów ludzi. Moim zdaniem, spożywanie dużych ilości „zdrowych pełnoziarnistych produktów zbożowych” jest w dużej mierze przyczyną tej epidemii. Wyeliminowanie ich z diety pozwoli nam zapanować nad tą sytuacją, a nawet ją odwrócić.

Podobną batalię stoczyliśmy (i wciąż ją prowadzimy), kiedy okazało się, że palenie jest szkodliwe dla zdrowia. Wówczas, kiedy pytano ludzi związanych z przemysłem tytoniowym o to, jak mogą pracować dla firm niszczących ludzkie zdrowie, odpowiadali: „Miałem rodzinę na utrzymaniu i kredyt hipoteczny do spłacenia”.

Hipoteza o szkodliwości pszenicy uderza wielu ludzi tam, gdzie jest to bardzo bolesne tj. w ich portfel. Jednak osobiście nie mam ochoty z tego powodu poświęcać swojego zdrowia, a także zdrowia mojej rodziny, przyjaciół, sąsiadów i pacjentów, i nie chcę pozwolić, aby to niekorzystne status quo trwało.

Genetycy zajmujący się produkcją rolniczą pracują na roślinach, nie na ludziach. W tym środowisku panuje powszechny i głęboko zakorzeniony pogląd, że bez względu na to jakich technik używa się przy genetycznych modyfikacjach roślin jak właśnie pszenica, i tak nadają się one do spożycia przez ludzi. Pewnych pytań się tam po prostu nie zadaje.

Moim zdaniem to fundamentalny błąd, który leży u źródeł cierpienia wielu ludzi, którzy w dobrej wierze spożywają produkty inżynierii genetycznej, błędnie nazywane „pszenicą”.

Odżywianie to niezwykle ważne zagadnienie, które budzi wiele emocji. Dietetycy i inni „eksperci” ds. żywienia zostali mocno zindoktrynowani w zakresie pozytywnego wpływu na człowieka „zdrowych pokarmów pełnoziarnistych”. W związku z tym ich pierwszą reakcją na poglądy, takie jak moje, jest zwykle złość. Utrzymują, że musi to być jakaś chwilowa moda na odchudzanie, która szybko minie.

Jednak każdy, kto przeczyta „Wheat Belly” zrozumie, że jest dokładnie na odwrót. Książka omawia to wszystko, czego się publicznie nie mówi na temat zbóż zmienionych genetycznie nie tylko w celu zwiększenia plonów, ale również pobudzenia apetytu konsumenta.

Rozstanie z pszenicą umożliwiło mi zrzucenie niechcianych kilogramów wokół pasa, poziom cholesterolu we krwi zmienił się na lepsze (HDL 63 mg/dl, trójglicerydy 50 mg/dl, LDL 70 mg/dl), poziom cukru spadł do 84 mg/dl, a ciśnienie krwi ustabilizowało się na poziomie 114/74 – wszystko bez lekarstw.

Innymi słowy, to, co wymagało naprawy, naprawiło się samo. Odzyskałem też zdolność koncentracji. Potrafię się teraz skupić na czymś tak długo, że moja żona krzyczy na mnie, żebym przestał. Koniec końców, w wieku 54 lat czuję się lepiej niż wtedy, kiedy miałem lat 30.

Nie ulega wątpliwości, że dogmat o tym, że „tłuszcze są niezdrowe, a zboża są zdrowe”, będzie jeszcze długo dominował wśród lekarzy. Jednak każdy, kto zapozna się z wyczerpującą argumentacją, którą przedstawiłem w swojej książce, dojdzie do przekonania, że tzw. pszenica nie jest już pszenicą, tylko całkowicie zmienionym wytworem badań genetycznych.

Mając tę wiedzę, lekarze zrozumieliby, że wiele powszechnych schorzeń można wytłumaczyć spożyciem tej nowoczesnej „pszenicy” i jej wpływem na organizm człowieka.

Moim zdaniem cała współczesna medycyna podąża dziś drogą wysokich technologii, drogich i zyskownych procedur medycznych, leków oraz fatalnej opieki. Zbyt wiele osób w systemie straciło z oczu wizję pomagania innym, zapomniało, że naszą misją jest leczenie ludzi.

Może to brzmi staroświecko, ale uważam, że opieka zdrowotna podlega dziś bardzo niedobrym tendencjom, które redukują jej znaczenie do transakcji finansowych obwarowanych przepisami prawa. Medycynie należy przywrócić jej związek z leczeniem ludzi.

Widzę również, że wielu lekarzy i ekspertów całkowicie rozczarowało się nieskutecznością porad żywieniowych. Jako że tzw. „wiedza” dietetyczna, upowszechniana od 50 lat, okazała się w tak wielu aspektach błędna, ludzie stracili wiarę, że odżywianie i metody naturalne mogą poprawić zdrowie człowieka. Jednak z mojego doświadczenia wynika, że dieta i metody naturalne mają potężną moc uzdrawiania, pod warunkiem, że dobieramy je właściwie.

Nie sądzę, żeby moja książka wywoływała masową histerię, wskutek której każdy wyrzuci do śmieci wszystkie pokarmy z pszenicą tylko dlatego, że ja tak mówię. Pacjenci sami opowiadają o wielu korzyściach zdrowotnych związanych z eliminacją pszenicy z diety: tracą na wadze bez ograniczania liczby spożywanych kalorii, czują ulgę w przypadku wielu schorzeń, doświadczają subiektywnej poprawy samopoczucia i przypływu energii.

Mogę powiedzieć, że wyeliminowanie z diety pszenicy jest najbardziej zadziwiającym i najskuteczniejszym sposobem na poprawę zdrowia, z jakim się spotkałem w swojej 25-letniej praktyce lekarskiej.

Więcej tu: kobieta.gazeta.pl/

Ktoś ma podobne doświadczenia?

Jakub Majmurek i Dariusz Gzyra: czy mamy prawo zjadać zwierzęta?

„1 września w audycji Niedziela filozofów, czyli potyczki z życiem gościem Tomasza Stawiszyńskiego byli Jakub Majmurek, publicysta, filozof, Krytyka Polityczna (konsument mięsa i zwolennik konsumpcji), Dariusz Gzyra, prezes Stowarzyszenia Empatia (weganin i przeciwnik jedzenia mięsa).

Dyskusja wokół uboju rytualnego sprowokowała szeroką debatę o prawach zwierząt i o etycznych konsekwencjach jedzenia mięsa. Czy pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem istnieje ciągłość czy też człowiek jest jakościowo różny od reszty żywych istot? Czy mamy prawo zjadać zwierzęta?”

Wywiad jest pod tym linkiem: http://www.rdc.pl/publikacja/jakub-majmurek-i-dariusz-gzyra-czy-mamy-prawo-zjadac-zwierzeta/

Wpis dla obawiających się starości ;)

Upewnij się, że czujesz się młodo… Oto 50 oznak starzenia się

Starzenie się jest naturalnym zjawiskiem, choć nie zawsze łatwo je zaakceptować. Firma ubezpieczeniowa ” Engage Mutual” przeprowadziła badanie z udziałem 2 tysięcy osób i zidentyfikowała 50 najczęstszych oznak tego, że czas młodości ma się za sobą.

Znaczna większość, bo osiem na dziesięć respondentów, uważa, że człowieka cechuje taki wiek, na jaki on się czuje. Jednocześnie 58 procent respondentów stwierdziło, że martwi się procesem starzenia się, a szczególnym niepokojem napawa pogorszenie pamięci, choroby i osłabienie możliwości fizycznych.

Badacze proponują łatwy „test na młodość”: jeśli można sobie przypisać 20 lub mniej z poniższych punktów, oznacza to bycie w „fazie młodości”; w przypadku przypasowania 20 do 35 pozycji można mówić o rozpoczęciu podróży ku do wiekowi starszemu, a powyżej tej liczby – o „zaawansowanym stadium dojrzałości”. Autorzy badań zaznaczają jednocześnie, wiek to coś więcej niż liczba w metryce i ważne jest, aby czuć się młodo oraz działać aktywnie bez względu na ilość lat. Oczywiście biorąc pod uwagę polską rzeczywistość, trzeba niektóre pytania nagiąć lekuchno do naszych realiów.
Pięćdziesiąt oznak „utraty młodości”:

1. Uczucie sztywności
2. Jęk przy schylaniu się
3. Mówienie: „kiedy ja byłem młody, tak się nie działo”
4. Mówienie: „za moich czasów”
5. Utrata włosów
6. Nieznajomość muzycznych hitów z pierwszej dziesiątki najpopularniejszych list
7. Coraz bardziej owłosione uszy, brwi , nos, twarz, etc.
8. Niechęć przebywania w hałaśliwych pubach
9. Częste mówienie o różnych dolegliwościach
10. Zapominanie nazwisk znajomych
11. Wybór ubrań i butów jedynie w oparciu o wygodę, a nie styl
12. Uważanie, że policjanci, nauczyciele, lekarze wyglądają bardzo młodo
13. Zasypianie przed telewizorem
14. Konieczność udawania się na popołudniową drzemkę
15. Spostrzeżenie, że nie ma się pojęcia, co mówią młodzi ludzie
16. Trudności z korzystaniem z nowych technologii
17. Brak kontaktu w życiu codziennym z takimi urządzeniami, jak komputery i tablety
18. Narzekanie na coraz większą ilość rzeczy
19. Noszenie okularów na szyi
20. Nieumiejętność wymienienia współczesnych zespołów muzycznych
21. Unikanie podnoszenia ciężkich rzeczy z powodu bólu pleców
22. Narzekanie na to, że w telewizji są „bzdury”
23. Gubienie okularów, toreb, kluczy
24. Zmiana preferencji co do stacji radiowych – w Polsce seniorzy najczęściej słuchają Programu 1 Polskiego Radia
25. Bardzo wolne ruszanie samochodem
26. Zaczynają cię interesować targi antyków
27. Spędzanie wieczorów z grami planszowymi zamiast na mieście
28. Preferowanie samochodów, których modele coraz trudniej znaleźć na rynku
29. Zabieranie własnych kapci do domu przyjaciół
30. Słuchanie radiowych „telenoweli – w Polsce np. „Matysiaków”
31. Zasypianie po jednym kieliszku wina
32. Nigdy nie wychodzisz bez płaszcza
33. Otrzymawszy skarpetki łóżko na Boże Narodzenie jesteś naprawdę wdzięczny/a
34. Już nie udaje ci się stracić dwóch kilogramów w dwa dni
35. Odczuwanie przemożnej chęci na filiżankę herbaty- żaden inny napój nie wzbudza takiej „ekscytacji”
36. Brania ze sobą termos z kawą lub herbatą, gdy masz spędzić dzień poza domem
37. Wstąpienie do WI (National Federation of Womenʼs Institutes)
38. Zainteresowanie pracą w ogrodzie
39. Wydawanie większych sum na kosmetyki anti-aging
40. Wydawanie dodatkowych pieniędzy na sprzęty domowe, a nie nocne wypady
41. Sprawdzanie prognozy pogody przed planowanym wyjściem z domu
42. Umieszczanie przedmiotów codziennego użytku w niewłaściwym miejscu
43. Obsesyjne pielęgnowanie ogródka lub dokarmianie ptaków
44. Prawdziwe rozerwanie się z krzyżówką czy sudoku
45. Jeżdżenie najwolniejszym pasem
46. Rozważanie odbycia wakacyjnego rejsu bez dzieci
47. Powiększanie się uszu
48. Dołączenie do National Trust (krajowe stowarzyszenia obrony dziedzictwa kulturowego i przyrodniczego)
49. Picie sherry
50. Uczucie, że masz prawo (ze względu na zyskany autorytet) powiedzieć ludziom dokładnie to, co myślisz , nawet jeśli jesteś przy tym nieuprzejmy

Ulubiona pasza, ulubiona szama :)

Ulubiona sałatka: pomidor, cebula, ziemniak, kalafior, sok z cytryny, koperek, odrobina oliwy, przyprawy (sól, pieprz, czosnek, bazylia itp), Można dodać kalafior albo drobną ugotowaną fasolkę, albo szczypiorek. Wariantów jest tyle, ile warzyw w sklepie. Robi u mnie za podstawowy posiłek. Potrafię wrzucić w siebie wielką michę tej dobrości. Można ją jeść z pojemnika będąc poza domem. Jest równie dobra na ciepło jak i na zimno.

DSC01787

Dyniowe imponderabilia

Oprócz dyni wrzucam do garnka to co jest w domu, np marchewkę, selera, ziemniaka, cebulę. Wcinam taki gar przez cały dzień z wielkim smakiem i nie udaje się zachować nawet odrobiny na następny.

Oprócz dyni wrzucam do garnka to co jest w domu, np marchewkę, selera, ziemniaka, cebulę. Wcinam taki gar przez cały dzień z wielkim smakiem i nie udaje się zachować nawet odrobiny na następny.

To jest gotowa zupka, której nie zmiksowałam, rozdziabdziałam jedynie 'rozdziabdrzywaczem' do kartofli, dodałam koperku (uwielbiam) i odrobinę oleju rzepakowego (z pierwszego tłoczenia na zimno, a jakże)

To jest gotowa zupka, której nie zmiksowałam, rozdziabdziałam jedynie ‚rozdziabdrzywaczem’ do kartofli, dodałam koperku (uwielbiam) i odrobinę oleju rzepakowego (z pierwszego tłoczenia na zimno, a jakże)

To jest zupka zmiksowana, mniam mniam, oczywiście z dużą bardzo kroplą oleju. Powiem wam, że nie za bardzo toleruje orzechy, po wielu bezowocnych próbach odpuściłam i wróciłam do olejów, dużo nie używam ale trochę lubię. Rzepakowy mi wybitnie pasuje ostatnio.

To jest zupka zmiksowana, mniam mniam, oczywiście z dużą bardzo kroplą oleju. Powiem wam, że nie za bardzo toleruje orzechy, po wielu bezowocnych próbach odpuściłam i wróciłam do olejów, dużo nie używam ale trochę lubię. Rzepakowy mi wybitnie pasuje ostatnio. Obok resztki werbeny, która dostałam w prezencie (podobno w Szwajcarzy lubią i dużo piją)

O werbenie jest TU.

Pita z mąki owsianej

Pita – mąka owsiana, woda i sól, w proporcji dającej gęstość śmietanki. Hummus klasycznie – ciecierzyca, czosnek, cytryna, tahini, oliwa, ale też odrobina wywaru z jarzyn i mielone siemię lniane. Wybitne, zwłaszcza kiedy świeże i jeszcze ciepłe od dodanego wywaru z zupki. Niezapomniane doznania. Pita to u mnie codzienność. Piekę ją bez oliwy na wybranej patelni.

DSC01788

Pieróg Party

Odbyło się już dawno, teraz mini relacja. Spotkało się osób sześć, w tym jeden men. Każdy robił jakieś pierogi, albo się przyglądał i jadł. Men – rodzynek ugniatał ciasto swymi mocarnymi dłońmi, a jedna koleżanka uskuteczniła piękne gawędziarskie przedsięwzięcie, żeby nam się nie nudziło przy pracy. Pierogi robiliśmy, jedliśmy i nasza gospodyni zamroziła sobie resztki na zaś. Impreza skończyła się po 1 w nocy, więc pierogów do zamrażarki zostało niewiele. Ostatni niedobitek wyturlał się z domku naszej gospodyni następnego dnia po obiedzie 😉

Bardzo zapracowany i zajęty wielki stół

Bardzo zapracowany i zajęty wielki stół, wygląda jakoś niewyraźnie, pewnie ze zmęczenia 😀

Niezbędne pracowite męskie ramię zawsze przydatne

Niezbędne pracowite męskie ramię zawsze przydatne

Eksperyment - mąka bezglutenowa (gotowy mix ze sklepu) plus gryczana plus ziemniaczana, jagody amerykańskie, mus z daktyli

Eksperyment – mąka bezglutenowa (gotowy mix ze sklepu) plus gryczana plus ziemniaczana, jagody amerykańskie, mus z daktyli, ta bezglutenowa niestety nie kleiła się, a nie chcieliśmy używać jajek, stąd akcja z ziemniaczaną. Gryczana wpadła tam z przyzwyczajenia 😉 Jak widać techniki klejenia bardzo różnorodne i też eksperymentalne.

Mieszanka energetyzująca - wegańskie lody wpięciu smakach

Mieszanka energetyzująca dla pierogowych pracusiów – wegańskie lody w pięciu smakach, alłłaaaa, jakie dobre i słodkie! Kokosowe, śmietankowo malinowe, truskawkowe, kawowe i czekoladowe.

A tu leżą pierogi z mąki pszennej z soją, cebulą i przyprawami tzw "z mięsem" ;)

A tu leżą pierogi z mąki pszennej z soją, cebulą i przyprawami tzw „z mięsem” 😉 Oprócz tego były jeszcze z pieczarkami, ruskie (ziemniaki, cebulka i tofu). Było dosyć ciemno, a zdjęcia z fleszem wychodziły marnie, stąd jest jak jest. Ale wspomnienie miłe. W misce resztki serka niby koziego (z ziemniaka i płatków drożdżowych), który wrzuciliśmy w siebie z chrupkim chlebkiem. Nie pamiętam kompletnie, jak smakuje kozi serek, ale dziewczyny mówiły, że właśnie tak jak te ziemniaki. Przepisów nie podam, bo autorka zakłada restauracje i przepisy są objęte tajemnicą 😉 Kombinujcie na własną rękę.

Wiadomośc mailowa od znajomej, czyli chleb nasz powszedni

„(…) niedawno dowiedziałam się że w naszym rolnictwie normalną praktyką jest zlewanie zboża przed skoszeniem RANDAPEM

CZYLI BARDZO SILNĄ TRUCIZNĄ.

chodzi podobno o to żeby zasuszyć roślinę i zebrać „śliczne suchutkie ” zboże.

Potem my kupujemy chlebek bułeczki, makarony, ciasteczka – horror.

Zrobić z tym nic nie można bo to podobno praktyka stosowana powszechnie.

Jestem zszokowana i musiałam się gdzieś wygadać więc piszę do Ciebie bo wiem że zrozumiesz. Dla wielu to norma.”

Druga koleżanka powiedziała, że ona o tym wie, na wsi mieszka, wszyscy tu to wiedzą …

Trzecia napisała mi: „Lepiej kupić mąkę lub ziarno od jakiegoś rolnika,i samemu zemleć we młynie. Co prawda produkt może nie być wysoko-glutenowy, a chlebuś puszysty i nadmuchany jak z marketu, ale zdrowszy na pewno. Robiono badania co do randapu – w ziarnach kumuluje się w agresywnej wyjątkowo formie, a my to potem wcinamy.”

Smacznego 😦

Trzecia wspomniała, że koło niej nie ma dużych gospodarstw, a małych nie stać i nie stosują sobie ułatwień tego typu. Zawsze mówiłam, że małe jest piękne.

Z kalafiorka

Pasta:
– kilka kalafiorowych kwiatków
– kilka kiszonych ogórków
– kilka ząbków czosnku
– garść orzechów włoskich
– łyżka siemienia lnianego
– szczypta czarnej soli i pieprz
– odrobina wody, co by się blender nie udusił
– łyżka posiekanego koperku
wyszło ostre, pyszniutkie i bardzo białe

past az kalafiora

Pita – cztery łyżki mąki gryczanej + dwie łyżki mąki grochowej = kilka suchych beztłuszczowych pite ‚smarniętych’ w środku pastą i złożonych na cztery, bardzo sycące

pita.

Telomery – czyli przyjazne machanie w naszą stronę łapką wieczności

„(…) Zespół prof. Deana Ornisha z University of California obserwował grupę 35 mężczyzn z rakiem prostaty. Ci z nich, którzy zmienili tryb życia na zdrowszy mieli komórki wyraźnie młodsze pod względem genetycznym.

U 10 mężczyzn, którzy przeszli na wegetarianizm, systematycznie ćwiczyli oraz zwalczali stres dzięki medytacji i jodze zaobserwowano widoczne zmiany w komórkach. Chodzi o telomery – rodzaj ,,skuwek”, zabezpieczających końce chromosomów. Telomery zapobiegają utracie informacji genetycznej podczas podziału komórek. Z wiekiem się one skracają, a gdy zanikną, komórka w końcu przestaje się dzielić i obumiera.

Związek pomiędzy krótszymi telomerami a podwyższonym ryzykiem zachorowania stwierdzono między innymi w przypadku chorób serca oraz rozmaitych nowotworów. Niedawne badania wykazały również, że siedzący tryb życia przyspiesza starzenie się komórek, co przejawia się skracaniem telomerów.

Dotychczas przeważał pogląd, że skracanie się telomerów to proces nieodwracalny. Jednak badania Ornisha i jego kolegów sugerują, że odpowiednie postępowanie pozwala telomery wydłużyć – po pięciu latach ćwiczeń, diety i medytacji były o 10 proc. dłuższe niż na początku badania. U pozostałych 25 mężczyzn, którzy nie zmienili swojego trybu życia telomery skróciły się o 3 proc. (…)”

Więcej tu: http://tech.money.pl/medycyna/

owoce

Międzynarodowy Dzień Różnych Rzeczy – 1 październik

Dzisiaj Międzynarodowy Dzień Wegetarianizmu

Wejdź tu: http://www.wegetarianie.pl/Article1223.html

I tu: http://tydzienwege.pl/

Albo znajdź coś jeszcze i skorzystaj 😀

Dzisiaj Światowy Dzień Ptaków

O fanach ptasiego rodu jest tu: http://www.jestemnaptak.pl/artykul/ptak-tez-czlowiek/birdwatching-cz-1-jak-po-co-i-dlaczego

Ponieważ od niedawna w związku z własną wieloletnią fascynacją skrzydlatymi braćmi i siostrami zachorowałam na ptasizm, więc muszę to podkreślić – ptaki oglądane w naturze są boskie. Dwa tygodnie temu oglądałam myszołowa, czaplę białą, bataliona, dzięcioła czarnego, biegusy, sójkę, kruka i inne – wszystko nad rzeką w Moim Pięknym Mieście, pomimo że jesień i sporo z ptaków już odleciało.

Dzisiaj Międzynarodowy Dzień Osób Starszych

Ustanowiony przez ONZ. Można go świętować tez tak: http://www.malibracia.org.pl/przypnij-sie

Coraz nas więcej, kochani: http://www.zycie.senior.pl/147,0,1-pazdziernika-8211-Miedzynarodowy-Dzien-Osob-Starszych,17567.html

Dzisiaj też jest Międzynarodowy Dzień Muzyki

Ustanowiony przez UNESCO. Z tej to okazji muzyka 🙂 Oryginalna i egzotyczna, ale piękna i radosna.