Jak wygląda 100 kalorii

A tu kilka zdjęć. Bardzo pouczające zestawienie, które składnia do słusznych wniosków – czym należy zapełniać brzuszek co by nie zgromadzić zbędnych kalorii.

Serek – tylko dwie kosteczki

Brokuł

Spora garść malutkich marchewek (ten manewr stosuję często na kolację)

Kilka suszonych fig.

Po resztę wskoczcie pod link: http://www.mymodernmet.com/

Naprawdę warto.

Poza tym 100 kalorii ma średni banan, ok 300 g truskawek (pół litrowy pojemnik),  jedno wielkie albo dwa małe jabłka, dwie gałki lodów, półtorej kromki chleba baltonowskiego lub niecała kajzerka, kieliszeczek (50 ml) czystej wódki, zwykły kieliszek pół- i wytrawnego wina, niecałe pół butelki piwa…. Decydujcie co fajniejsze – truskawki czy wódeczka? 😉

Akryloamid dla łasuszków

Trafiam czasem na artykuły o strasznościach znajdujących się w smacznych rzeczach. Dzisiaj będzie o takiej jednej, która nazywa się akryloamid (albo akrylamid). Czyha na nas  tam, gdzie podąża nasze łakomstwo, czyli przede wszystkim w produktach wysoko-węglowodanowych, poddawanych obróbce termicznej (>120 st. C.), m.in. w czasie smażenia, pieczenia, podczas obróbki termicznej w mikrofalówce czy w trakcie prażenia. Nie tylko podczas przemysłowej produkcji żywności, ale również w trakcie przyrządzania potraw w domu.
Całość tu: http://mamadu.pl/

Jeszcze dodam, że produkty, w których znajduje się najwyższe stężenie akryloamidu to:
Chipsy ziemniaczane (16-30%)
Chrupki ziemniaczane (4-46%)
Kawa (13-39%)
Ciasta, ciastka i herbatniki (10-20%)
Chleb i inne gatunki pieczywa (10-30%)

O skutkach spożywania już mi się nie chce pisać, bo na samą myśl o tym, ile tego zjadłam w życiu, robi mi się gorąco. Sami poczytajcie.

Tu trochę o tym paskudztwie jest: https://pl.wikipedia.org/

I tu: http://www.ptfarm.pl/

Akrylamid

Weganka w pracy (czyli na żywieniowej pustyni)

Temat ważny. Co jem będąc poza domem w pracy?

Teraz kilka fotografii z opisami. Mogę też wrzucić do mikrofalówki, jeśli jest. Nie przepadam za jedzeniem byle czego, chociaż jestem w stanie nabyć w sklepie pieczywo i pasztet sojowy albo paprykarz na obiad. Jednak, jeśli mogę, staram się jeść to, czego skład ustaliłam sama zgodnie z  moimi potrzebami. U mnie w pracy jest piekarnik i żaroodporne naczynie, do którego można wstawić jedzenie, żeby było ciepłe. Jeśli nie ma czegoś takiego, jem zimne, smakuje mi.

Mam kilka pojemników,z  których nie cieknie i na ogół staram się jadać o wyznaczonych porach, więc mus z nich korzystać.

To jest zupa brokułowa: marchewka, ziemniak, cebula ugotowane i potraktowane lekko podgotowanym na parze i zmiksowanym brokułem oraz koperkiem.

To jest zupa brokułowa: marchewka, ziemniak, cebula ugotowane i potraktowane lekko podgotowanym na parze i zmiksowanym brokułem oraz koperkiem.

Obok pusty pojemnik po brokułowej. Widzimy ugotowany w ziołach duży jaś, cebula, zielenina - różne sałaty, kiszony ogórek. Traktuję to jak sałatkę.

Obok pusty pojemnik po brokułowej. Widzimy ugotowany w ziołach duży jaś, cebula, zielenina – różne sałaty, kiszony ogórek. Na dole zdjęcia są frytki z selera, pokrojony seler – bardzo lekko potraktowany chili, solą i oliwą i upieczony w piekarniku, naprawdę pychota. Traktuję to jak sałatkę.

Miks sałat, batat z pary, ta sama fasolka co powyżej, dymka.

Miks sałat, batat z pary, ta sama fasolka co powyżej, dymka.

Ugotowana kasza jaglana, banan i cynamon.

Ugotowana kasza jaglana, banan i cynamon.

Wspomnieniowo

Grzebiąc na poczcie znalazłam trochę pamiątek z wrześniowego pobytu nad morzem. Pojechałam tam odpocząć i trochę do pracy. Mieszkałam w uroczym domku w porcie Darłówek. Nieopodal miałam do dyspozycji kuchnię i dobrze zaopatrzony sklepik pt „codziennie niskie ceny”

Oto moje proste wyczyny kulinarne

 

 

Okoliczności przyrody

Okoliczności przyrody, a w nich bułeczka z oliwkami i sałatka z pomidorków, rzodkiewki i czego się da. Dobrze już nawet nie pamiętam.

 

Jak widać ze zdjęcia jest tu makaron, rzodkiewka, ogórek kiszony i dymka okraszone ziołami, pieprz cytrynowy był tam na pewno. Co więcej nie pamiętam

Jak widać ze zdjęcia jest tu makaron, rzodkiewka, ogórek kiszony i dymka okraszone ziołami, pieprz cytrynowy był tam na pewno. Co więcej nie pamiętam

Potrzeby strączkowe zaspokajałam kupując fasolę lub groszek w puszce albo mocząc na noc i gotując cieciorkę albo białą fasolkę. Nic innego tam nie było. Mogłam jeszcze nabyć mrożonkę.

Kolejna makaronowa rozpusta, do niej groszek zielony, dymka i o ile dobrze pamiętam awokado

Kolejna makaronowa rozpusta, do niej groszek zielony, dymka i o ile dobrze pamiętam awokado i przyprawy.

 

Pomidory, bataty, groszek zielony, sałata, przyprawy

Pomidory, bataty, groszek zielony, sałata, cykoria, przyprawy

Okazuje się że wystarczy kawałek garnka i można całkiem dobrze pojeść sobie nawet  w tak nieprzyjaznym dla wegan miejscu jak malutki port nad Bałtykiem. No nieprzyjazne to było, bo tam wszyscy polowali na ryby. Były też pizze i różne podobne tradycyjnie polskie potrawy. Kiedy zobaczyłam w jednej knajpeczce napis, że są wegetariańskie potrawy, zaraz się zapytałam jakie to, więc się dowiedziałam że omlet i kurczak w panierce 😀

Nawet przytyłam na tych dobrociach (bułeczki, makaroniki i słodkie sorbety).

 

 

Kokosowo

Tak, zaszalałam.W sklepie była kokosowa półka. Olej mam w domu zawsze. Kupuję przez net litrami.

Olej kokosowy to składnik constans mojego życia – do ciała, czasem na patelnię, do włosów. Cukier kokosowy to eksperyment, podobnie jak mąka. Mąki dzisiaj dodałam trochę do naleśników, słabiej się ciasto rozsmarowywało na patelni, ale wyszło fajnie, nie naleśnik – gruby placek właściwie. Cukier ma smak podobny nieco do melasy i budzi we mnie jak najbardziej pozytywne odczucia. Ma w sobie dużo dobrych różności w przeciwieństwie do cukru krystalicznego (witaminy i niski indeks glikemiczny). Jest mega słodki co go oczywiście jednocześnie dyskwalifikuje  i zanęca. Moje kubki smakowe w każdym razie są kontente. Wodę z kokosa wypiłam wczoraj będąc po treningu zapocona i ledwo życia, spoko, jak na placebo całkiem smaczne. Mleczko kokosowe czeka na jakąś rytualną uroczystą kawę. Na co dzień jej nie pijam. Jest mocno tłuste, nie wiem jak mi będzie, kiedy zrobię z niego zupkę mleczną. Może zresztą zrobię? Raz kozie śmierć.

kokosowe

 

 

 

O naszym drugim mózgu – jelitach

„(…) Dziś wiemy, że jelitowy układ nerwowy, chociaż pracuje samodzielnie (mózg nie przekazuje mu sygnałów, jak szybko ma przebiegać perystaltyka jelit czy ile soków trawiennych ma wydzielić żołądek), pozostaje w ścisłym związku z mózgiem i spełnia w ciele rolę drugiego centrum dowodzenia: reaguje na stres, sprawdza stan bariery ochronnej organizmu przed mikrobami i podnosi alarm w przypadku zagrożeń. Oba układy nerwowe nieustannie przesyłają sobie sygnały za pomocą nerwu błędnego. Komunikacja odbywa się w zaskakująco jednostronny sposób. Ze wszystkich impulsów nerwowych przebiegających nerwem błędnym 90 proc. biegnie od jelit do mózgu, a tylko 10 proc. odbywa drogę odwrotną. Wygląda więc na to, że nasz mózg jest wprost bombardowany informacjami z jelit.

Te odkrycia zelektryzowały lekarzy zajmujących się badaniem i leczeniem niezwykle dokuczliwych chorób jelit, na przykład zespołu jelita drażliwego, wrzodziejącego zapalenia jelita grubego czy zaparć. Dotychczas byli przekonani, że większość nieswoistych zapaleń jelit to choroby o podłożu psychosomatycznym wywoływane przez przewlekły stres, depresję albo traumatyczne zdarzenia z przeszłości. Jak pokazują statystyki, większość osób cierpiących na zaburzenia depresyjne czy lękowe cierpi również na jakieś dolegliwości ze strony jelit. Dziś dzięki badaniom dr. Gershona okazuje się, że zależność między zaburzeniami psychicznymi a chorobami jelit może być odwrotna, niż sądzono – to jelita wpływają na pogorszenie się stanu psychicznego, a choroby jelit mogą być pierwotną przyczyną depresji czy przewlekłego stresu.(…)

Bardzo ciekawa reszta jest tu: http://www.newsweek.pl/twoj-drugi-mozg,54470,1,1.html

 

O zdrowej długowieczności

Pod linkiem jest fragment książki o długowiecznych ludziach, o których opowiada film. To piękna książka. Czytajcie ją. Czytałam już o tym wielokrotnie a teraz okazało się, że ktoś zadał sobie trud zebrania informacji zusammen do kupy i opisania wszystkiego w książce

http://www.galaktyka.com.pl/product,,633,6.html

Mięso?!!!

Wg BBC:

Szacuje się, że 34.000 zgonów rocznie jest spowodowanych rakiem i może być efektem diety o wysokiej zawartości mięsa przetworzonego.
WHU (Światowa Organizacja Zdrowia) uważa, że istnieją dowody na to, iż 100 g czerwonego mięsa dziennie zwiększa ryzyko zachorowania na raka o 17%. Stwierdza również, że ​​te wyniki są istotne przy budowaniu i promowaniu zrównoważonej diety.

Przypomina mi się osobiście akcja medialna z udziałem lekarzy, udowadniająca amerykańskim konsumentom, że papierosy są zdrowe. Było tak kiedyś, serio.

Washington Post:

WHU ogłosiła 26 października, że spożywanie boczku, kiełbasy i innych przetworów mięsnych jest tak samo niebezpieczne (jeśli chodzi o ryzyko zachorowania na raka), jak palenie tytoniu.

Powyższe wnioski to efekt ponad 800 badań epidemiologicznych z USA, Europie, Japonii, Australii i innych krajach. Zakres badań obejmował wiele grup etnicznych i diet.  Raport opublikowano dzisiaj w czasopiśmie Lancet Oncology.

Rak jelita grubego (związany ze spożywaniem mięsa) jest drugą najbardziej śmiertelną postacią raka w USA, powodując prawie 50.000 zgonów rocznie. Przetworzone mięso zostało również powiązane z częstszym występowaniem raka żołądka. Czerwone mięso niesie wg badaczy mniejsze ryzyko, ale nadal jest „prawdopodobnie rakotwórcze dla ludzi” (nowotwór trzustki i prostaty).
Przetworzone mięso wylądowało w „grupie 1”, co oznacza, że ​​zajmuje równie wysoką pozycję wśród czynników kancerogennych, jak palenie tytoniu i bycie narażonym na działanie azbestu. Czerwone mięso znalazło się w grupie „2A” wraz z nieorganicznym ołowiem.

Oczywiście lobby mięsne przekonuje o zdrowotnych korzyściach płynących z jedzenia mięsa i przygotowuje się do odparcia „ataku”.

Źródło mięsnych nowości:

http://www.bbc.com/news/health-34615621?ocid=socialflow_facebook&ns_mchannel=social&ns_campaign=bbcnews&ns_source=facebook

http://www.washingtonpost.com/news/wonkblog/wp/2015/10/26/hot-dogs-bacon-and-other-processed-meats-cause-cancer-world-health-organization-declares/

A na koniec po zrobieniu wpisu wpadłam na artykuł w gazecie na ten temat. Wszystko jest ładnie tu opisane: http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,19090833,przetworzone-mieso-na-jednej-liscie-z-azbestem-who.html

Czerwone mięso czule pozdrawia

Drugie mięso, jeszcze słodsze, nie mogłam się oprzeć…

Nie jem mięsa.

Wpływ diety na środowisko oraz zrównoważony rozwój

odwrotna piramida

Fundacja ‚Wiemy co Jemy’ pisze na swojej fejsbukowej stronie:

Czyżby piramida zdrowego odżywiania stanęła na głowie?

Naukowcy z Barilla Center for Food and Nutrition, organizacji zajmującej się wpływem diety na zarówno zdrowie, jak i środowisko oraz zrównoważony rozwój, opracowali piramidę zdrowego… środowiska. Przeanalizowali oni wpływ sposobów odżywiania o różnym udziale produktów pochodzenia roślinnego i zwierzęcego na ślad węglowy i wodny – czyli ilość produkowanych gazów cieplarnianych i zużywanej wody – a także powierzchnie niezbędną do produkcji poszczególnych artykułów spożywczych.

Na dole piramidy znalazły się grupy produktów o najmniejszym wpływie na środowisko, na górze o największym (niekorzystnym).

Okazuje się, że poza słodkościami piramida zdrowego środowiska jest generalnie zgodna z powszechnie zalecanym sposobem żywienia. Czyli jakim?

Według Światowej Organizacja Zdrowia: „Gospodarstwa domowe powinny stosować diety oparte głównie na produktach roślinnych, bogate w różnorodne warzywa i owoce, rośliny strączkowe oraz NISKO-PRZETWORZONE produkty zbożowe. Dowody na to, że taki sposób odżywiania zapobiega lub opóźnia znaczną część niezakaźnych chorób przewlekłych [chorób cywilizacyjnych], są spójne.”

Ponieważ autorzy piramidy niefortunnie zobrazowali produkty zbożowe artykułami z „białej” mąki, szczególnie podkreślamy, że powinny być one spożywane w formie nisko-przetworzonej.

Źródła:
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC4428432/
http://www.who.int/nutrition/publications/micronutrients/9241546123/en/

No to teraz już wszystko wiemy i z jeszcze większym zadowoleniem i satysfakcją rzucamy się na liście, warzywa, owoce i strączki, wszystko nieprzetworzone albo nisko-przetworzone.

 

Moje miasto piękne jest i wegańskie coraz bardziej

Stolica Polski jest coraz częściej postrzegana na świecie jako miasto przyjazne wegetarianom i weganom. – To wynik mody na takie jedzenie oraz tego, że warszawiacy dostrzegają coraz więcej zalet takiej diety – tłumaczy na antenie TVN24 Marta Dymek, propagatorka tego stylu odżywiania.

O życiu entuzjastów diety roślinnej w stolicy powstał nawet specjalny serial dokumentalny „Wawangarda”. Okazuje się, że mieszkańcy wybierają coraz częściej dietę bezmięsną.

Na zdjęciu pizza wegańska z Vegan Pizza.

DSC05233

– Jesteś tym, czym jesz. W społeczeństwie rośnie świadomość tego, jak powstaje jedzenie, skąd biorą się jego składniki. Ludzie chętniej sięgają też po produkty lokalne oraz sezonowe – mówi Dymek, która prowadzi portal jadlonomia.com.

Więcej tu: http://tvnwarszawa.tvn24.pl/

A tu jest mapka z wege miescówkami uaktualniana przez warszawskich wegusków, to niesamowite, 5 lat temu było tak niewiele miejsc… a teraz, zobaczcie: http://www.vegemapa.pl/

Diety wege u dzieci i młodzieży

Wysłuchajcie wykładu podsumowującego przegląd najnowszych badań nad dietą wegetariańską, wegańską i makrobiotyczną. Wykład jest pod linkiem. Zdjęcie to tylko screen ze strony dieta.mp.pl

http://dieta.mp.pl/aktualnosci/show.html?id=110801

desmond

Wegańskie żelastwo

Pisać dużo nie trzeba bo są obrazki, a w razie wątpliwości translator internetowy, guglowy czy inny. Źródła żelaza w wegańskiej diecie:

vegańskie żelastwo

Ostatnie (na dole) uwagi przetłumaczę:

  1. mieszaj pożywienie z zawartością żelaza z tym które zawiera wit. C
  2. unikaj dużych posiłków, jedz po troszku a częściej przez cały dzień
  3. unikaj kawy i herbatę, ewentualnie pij 2 – 3 godz po lub przed posiłkami
  4. szpinak zawiera dużo żelaza ale ma też blokery przyswajania, więc bez czołobitności proszę, bo przyswajanie jest równie ważne jak podawanie

Źródełko: https://www.finedininglovers.com/blog/food-drinks/vegan-sources-of-iron/

Babajoga i rebeli0 rozmawiają

babajoga

Wczoraj we Francji, na listę maladies professionnelles, czyli chorób na które jesteśmy narażeni wykonując dany zawód został wciągnięty rak, spowodowany ekspozycją rolników na pestycydy, którymi „chronią” oni zbiory.
Ale faktycznie, nie przesadzajmy z tą „chemią” w jedzeniu…

re6eli0

No faktycznie masakra. Chociaż w trakcie oprysku wchłania się tego dużo więcej niż przy jedzeniu, tak myślę, jest bezpośrednia ekspozycja ciała na preparaty, potem się do zmywa deszczem itp. Ewentualnie rozkłada, ale tego nie wiem na pewno, wiem że jest coś takiego jak karencja, po której środki chemiczne są mniej skuteczne albo wcale.

Ogólnie podejście mam w życiu takie – co się da zmienić i usprawnić poprawiam, czego nie mogę – nie zaprzątam sobie tym głowy, bo bym pogrążyła się w smutku i żałobie zaraz-teraz-już…. a mi wychodzi, że jeszcze trochę pożyję i się pomęczę 😀

Miałam znajomą, która kupiła dom na Mazurach i kiedyś, jakieś 20-kilka lat temu zostali poparzeni z dzieckiem, bo samolocik opryskujący pola przeleciał nad ich siedliskiem, nieszczęśliwie mieszkali w środku pegeerowskich pół. Wylądowali w szpitalu. Taka jest rzeczywistość.

babajoga

Jasne. Też nad tym myśleliśmy (o wyjeździe na wieś), kiedy zrezygnowaliśmy z zakupu domu na wsi. Na przykład : wychodzisz na podwórko a za płotem sąsiad rozpyla pestycydy po sałatach.
A później deszcz je zmywa i piękny staw w sadzie jest wypełniony rybami trwającymi brzuchem do góry. Albo, kiedy agenci handlowi mówili nam „tylko trzeba zainstalować filtry do wody, bo od czasu do czasu może się zdarzyć, że …” I tu następowały litanie czego to w wodzie można nie znaleźć po interwencjach rolników.

Ja oczywiście rozumiem Twoje podejście.
Miałam nieszczęście pojechać na hiszpańską rivierę i zahaczyć o te „morza folii”, widziałam je nie tylko na filmach dokumentalnych i przez szybkę samochodu.
Tam pracują nielegalni uchodźcy z Maroka oraz w ogóle szeroko pojętego Magrebu. Oczywiscie rak spowodowany (według oficjalnych francuskich list) ekspozycja na pestycydy, ktore walą w szklarniach z pryskawek na plecach, nie zostanie objęty państwowym leczeniem i odszkodowaniami, bo jak wspomniałam, pracują nielegalnie.

Tak jak Ty, droga Rebelio, nie jem mięsa z powodów również etycznych (nie tylko brzydzi mnie męczarnia tych zwierząt w ubojniach, ale również przeszkadza mi psychiczne skrzywienie osób, które tam pracują. Słyszałam dość dużo wywiadów z osobami pracującymi w ubojniach – o zgrozo również w ubojniach rytualnych – przecież rynek hallal jest we Francji kwitnący … Czy rodzimy sie katami zwierząt? Prawdopodobnie nie, zmusza nas do tego byt, w końcu niby praca jak praca, pecunia non olens, ażeby nie słyszeć ryku zabijanych zwierząt ustawicznie przychodzą do pracy juz naprani.
Wróćmy do hiszpańskich szklarni.
Właściwie nie widzę różnicy – i tu ludzie pracują, robiąc sobie krzywdę – fizycznie, nie jak w przypadki ubojni, psychicznie, żeby zarobić kilka dziengów, żeby ktoś na końcu Europy miał dostęp do „zdrowej” żywności przez cały rok.
I wydaje mi się, ze jako konsumentka mogę zmienić „coś”.
Na przykład kupując, kiedy się da, żywność produkowaną lokalnie.
Niestety, we Francji najdroższa jest nie ziemia czy inwestycja w sadzonki, tylko siła robocza. Dlatego żywność produkowana „lokalnie” jest dużo droższa niż sprowadzana z Hiszpanii.
I dlatego ja postanowiłam, kiedy tylko jest to możliwe, wspierać finansowo – kupując żywność produkowana lokalnie – lokalnych rolników, którzy często również okazują się zwolennikami „zdrowej” żywności, bo nie chcą stworzyć warunków do zachorowania na raka lub Parkinsona (choroba Parkinsona, wywołana ekspozycja na pestycydy została wciągnięta we Francji na listę chorób zawodowych w 2013).
I snobuję hiszpańskie/marokańskie warzywa i owoce, francuskie zresztą tez, jeśli są chorowanie w szklarniach .

Ze względów etycznych 🙂

Pozdrawiam.

re6eli0

Wiesz, nawet kiedy kupuję od tzw :”chłopa” to nie mam pewnością skąd one są, niby z targu… ale skąd na ten targ trafiły to nie wiem, kiedy kupuję w biedrze, przynajmniej jest napisane z jakiego kraju.. mam namiary na lokalną rolniczkę i umowę, czekam właśnie na plony 🙂

Największe kłamstwa cywilizacji według Blondynki

„(…) kiedyś paliłam i piłam dużo alkoholu. Potem przestałam, bo postanowiłam zaopiekować się moim życiem. Zarówno moją duszą, jak i ciałem. I nagle przestałam chorować, odzyskałam zdolność jasnego myślenia i radość życia. To fantastyczne uczucie.”

„Niech pani sprawdzi z czego są robione wszystkie gotowe produkty żywnościowe – od chleba przez pasztety, wędliny, sałatki, dżemy, czekolady, ciastka i wszystko inne, co jest gotowe do spożycia. Znajdzie tam pani masę syntetycznych, toksycznych dodatków, takich jak syrop glukozowo-fruktozowy, glutaminian sodu ukrywający się często pod innymi nazwami (takimi jak hydrolizat białkowy, teksturowane białko, autolizowane drożdże i innymi), aspartam, kwas cytrynowy, emulgatory, stabilizatory, konserwanty, zagęstniacze, polepszacze i tak dalej.”

Całość jest tu, przeczytajcie: http://stylzycia.newsweek.pl

Nutritarianizm

Co to znaczy?
Odpowiedź jest tu – Wyjaśnia Baszar El Helou

I tu

Joel Fuhrman, amerykański lekarz i dietetyk, w swojej książce „Superodporność. Jak z posiłków czerpać zdrowie”, tłumaczy, że „wzmacnianie przetworzonych pokarmów mikroelementami wyrosło z wczesnego, wybiórczego spojrzenia na naukę o żywieni: naukowcy i autorytety opinii publicznej pouczali, że możemy zapobiegać kłopotom zdrowotnym spowodowanym odżywaniem ubogim w składniki odżywcze, mało zróżnicowaną dietą czy nieadekwatnymi ilościami pożywienia po prostu przez suplementację poszczególnych mikroelementów, których brakowało w diecie. Nawet jeśli to zastąpienie brakujących mikroelementów zdołało wyleczyć wiele chorób i zapobiec tym powstającym w wyniku niedoborów, to podejście uruchomiło rewolucję przetworzonej i niezdrowej żywności, która skierowała naszą dietę i zdrowie w niewłaściwą stronę.”

Linki:
http://kobieta.interia.pl/zdrowie/diety/news-nutritarianizm-najzdrowsza-dieta-swiata,nId,1352412
http://wyborcza.pl/TylkoZdrowie/1,137474,17790556,Trendy_zywieniowe__co_to_jest_nutritarianizm.html
http://ladywawa.pl/nutritarianizm-najzdrowsza-dieta-swiata/

Właśnie się zorientowałam, że jestem już prawie na tej diecie, jedyna różnica jest taka, że jestem konsekwentnie weganką i nie jem dużo różnych orzechów bo na ten moment mam nietolerancję na orzechy (tylko siemię lniane toleruję) i lubię na śniadanie zjeść jaglankę i czasem chleb/pitę/kaszkę na obiad.

Piramida żywienia
W nutritariańskiej piramidzie żywienia, najważniejszym składnikiem diety są warzywa. Produkty zbożowe, które w klasycznej piramidzie są podstawą diety, tutaj stanowią tylko 20%. Produkty zbożowe w nutritarianizmie są spożywane równie często, co nasiona, orzechy czy awokado, czyli źródła niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych. Drugą najważniejszą grupą produktów są rośliny strączkowe, które rzadko są uwzględniane w klasycznej piramidzie żywienia. Najrzadziej spożywane powinny być produkty odzwierzęce, słodycze i wszelkie wysoko przetworzone produkty. Nie należy się przy tym obawiać deficytu pełnowartościowego białka – zjedzenie w ciągu dnia produktu zbożowego oraz warzyw strączkowych, dostarczy wszystkich niezbędnych aminokwasów.

Gdzie jest smak?
„Zdrowa żywność często kojarzy się z totalnym brakiem smaku, gdyż jest sprzedawana w najmniej przetworzonej postaci” – mówi Waldemar Bodek, który postanowił wdrożyć skalę ANDI w ocenie produktów. – Przegramy, jeśli będziemy patrzeć na żywność, a przede wszystkim na przetworzone produkty, przez pryzmat naszych bieżących potrzeb. To, co zjemy dzisiaj, nawet przez kilka dni będzie trawił nasz organizm, szukał wartościowych dla niego składników, uzupełniał niedobory, budował nowe komórki, a nadmiar tłuszczów, białek i węglowodanów, przetwarzał na tkankę tłuszczową. Czy naprawdę musimy dokładać mu pracy w postaci trawienia jałowej, przetworzonej żywności, z której nic wartościowego nie wyciągnie? – pyta.