Zjadłam ją na obiad. Na deser były borówki amerykańskie. Bardzo się objadłam, ale dostałam właśnie dostawę wszystkiego prosto z zaprzyjaźnionych ogródków i trzeba konsumować bo nóżki wyrosną i samo wyjdzie. Leżałam potem na łóżku z godzinę, a nawet drzemałam z powodu nieruchawości mojego przepełnionego brzuszka.
Cztery pomidory, cebula, dymka, spora garść borówek amerykańskich, garść posiekanego szpinaku nowozelandzkiego, dwie gałązki świeżej bazylii i dip.
Dip jest szczególny, przepyszny: jedno mango, dwie łyżeczki musztardy, filiżanka cieciorki, łyżeczka octu z jabłek, pół ogromnego ząbku czosnku i to wszystko. Można zjeść każdą ilość. Aparat mi marnie to pstryknął. Chyba światło było nieszczególne albo ta moja pazerność roztrzęsła mi łapki.