Mój urodzinowy tort

Po kolei:

1. Spód – mielone daktyle i siemię lniane

2. Pierwsza warstwa – w środku krem z mleka sojowego i bananów zrobiony na gładką i gęstą masę w blenderze, w kremie usadowiły się kawałki ananasa.

3. Kolejna warstwa to ananas i winogrona bez pestek oblane słodziutką galaretką zrobioną z: agar z wodą w proporcji takiej jak przy robieniu galaretki z żelatyny + sok z limonki + kurkuma dla kolorku + cukier puder dla słodkości

4. Wierzch i boki otulone bitą śmietanką kokosową – mleko kokosowe z puszki ubite z cukrem pudrem. Uwaga – nie każde mleko się ubije, dodają świństwo, które to uniemożliwia. Jeśli mleko w puszce mocno gulgocze przy potrząsaniu – na bank ma w środku stabilizator (ew. stabilizer – jak zwał tak zwał, w różnych językach to różnie brzmi) i tego nie ubijesz, niestety. Ostatnio udało się nam to z mlekiem z Lidla. Wyglądało w tej puszce jak zważone, po odlaniu wody ze spodu zostało coś grudkowate i tłuste, idealne do ubijania. Ubiło się.

5. Ostatni ruch – obsypujemy wszystko ładnie i starannie pierzynką z wiórków kokosowych. (Jest wariant z gorzkiej czekolady ale nie  pasował mi do ananasa i poprosiłam o wiórki)

Lekki, niezbyt słodki, pyszny. Na zdjęciach są po kolei od lewej – z galaretką, obsypany wiórkami, w prawie pełnym świeczkowym rynsztunku i ostatni spory kawałek gotowy do spożycia dla pokazania przekroju. Raz na rok można popełnić takie niedorosłe szaleństwo 😀

tort01Autorką była moja córka i to był prezent na moje urodziny.

image14Jeśli chcecie mieć dobry happening i urodziny, których nigdy nie zapomnicie – polecam świeczki „magiczne”. Trzeba mieć obok naczynie z wodą i po problemie, wrażenia niezapomniane 😀

image21

Mlecznie dzisiaj

Najpierw kopiuj-wklej w charakterze przynęty:

„O tym dlaczego nie powinno się pić mleka ani jeść przetworów mlecznych oraz o tajemnicach zdrowego odżywiania mówi dr n med. Joanna Waniek, specjalista psychiatrii z Poradni Zdrowia Psychicznego CSK MSW w Warszawie.
Pani doktor ostatnio wiele się mówi na temat zdrowego odżywiania. Czy słusznie?
-Jak najbardziej. Zarówno niedobory pokarmowe jak i przejadanie się mogą być przyczyną wielu dolegliwości. Już wiadomo, że obniżając poziom cholesterolu stymulujemy układ immunologiczny. Hipokrates powiedział , że „śmierć czai się w jelitach” a angielski lekarz z XVI w Tomas Maffet napisał, że „własnymi zębami kopiemy sobie grób”. Brakuje jeszcze bezpośrednich dowodów naukowych na to, że niewłaściwe odżywianie się powoduje zaburzenia psychiczne, ale są pewne doniesienia na ten temat. Przykładem może być zespół jelita nadwrażliwego czy stanów zapalnych jelit gdzie obserwuje się wpływ jelitowej flory bakteryjnej na ośrodkowy układ nerwowy w postaci tzw. osi jelitowo-mózgowej. Obok dolegliwości gastroenterologicznych obserwuje się stany depresyjne i lęk Niewłaściwe odżywianie się może przyczyniać się do zaburzeń poznawczych, wpływać na poziom agresji.
-Jakie błędy żywieniowe popełniamy najczęściej?
-Głównym błędem jest niejedzenie śniadania. W dalszym ciągu aktualne jest powiedzenie: śniadanie zjedz sam, obiadem podziel się z przyjacielem a kolację oddaj żebrakowi. Podstawową zasadą w żywieniu jest to, że produkty powinny być świeże, naturalne, niekonserwowane. Ilustruje to tzw. piramida zdrowia. Najwięcej w diecie powinno być ziaren, pestek, ciemnego pieczywa, kasz, jarzyn oraz owoców. W następnej kolejności są ryby, nabiał / tu polecam sery owcze i kozie/a na samym końcu czerwone mięso, które powinno być spożywane jedynie kilka razy w miesiącu.”
A teraz link i zaproszenie do połknięcia całości: http://www.termedia.pl/
No chyba, że chodzi o takie mleko i dla takiego obywatela 😀
Foto jest stąd: http://dziecisawazne.pl/

Kotleciki z kaszy gryczanej

DSC04097

Kotleciki zrobiłam z kaszy oczywiście, gryczanej, skleiłam mąką jaglaną, smak poprawiłam siemieniem lnianym (zmielonym) i przyprawami (sól, pieprz i co tylko chcecie np curry czy chili, ja dodałam gotowca do mięsa), dodałam w dużych ilościach szpinaku, bo miałam. Nawet niezłe wyszło, ale mdłe nieco, więc jadłam to z chrzanem i chińszczyzną ze słoika. Te kotleciki nie były smażone, nie smażę co do zasady, wrzuciłam je na papier do pieczenia w piekarniku i sobie tam posiedziały w wysokiej temperaturze ponad pół godziny. Tym razem dorzuciłam do nich tofu naturalne, które ostało się w lodówce, można dodać soję gotowaną albo soczewicę, jak kto chce. Wbrew pozorom potrawa nie jest pracochłonna, idealna jako sposób na zagospodarowanie resztek.

Chleb z masłem

No właśnie ani chleb, ani z masłem. Zamiastka i to pyszna. Moje ulubione naleśnikowate placuszki (mąka gryczana, mąka jaglana albo owsiana) + moja ulubiona pasta (soja, czosnek, ocet winny albo cytryna, siemię lniane), i gotowe papu 🙂 Dzisiaj zrobiłam takie placuszki i w środek wpakowałam suszone pomidory wyciągnięte  z oliwy plus pasta ‚niby ser topiony’ (ziemniaki, płatki drożdżowe, siemię lniane, olej rzepakowy, sól, cebula) plus pokrojony w plasterki ząbki czosnku. Treaz ząbki czosnki idą jak woda, ładuję je do wszystkiego, żegnajcie świeżyzny prosto z ogródka, witaj czosnku i kaszki, zimowe klimaty.

chleb z masłem

Skąd brać energię

Co jakiś czas słyszę, że ciężko pracujący człowiek musi jeść mięso, bo jak inaczej, siły nie będzie miał i słabizna z niego będzie. Co za mit, krowa je rośliny i wcale słabiutka nie jest, jak również nasi kuzyni z drzew. No nie wiem, czy mięso daje energię, bo ja zawsze po ciężkim posiłku zapadałam w śpiączkę i całkowicie traciłam energię, i tak jest do dzisiaj. Nawet jako weganka przed poważniejszą pracą muszę jeść żarcie lekko strawne i nie za dużo.

Więc skąd brać tą energię, co by nie paść w trakcie cięższej pracy.

Wymieniam za autorytetami i praktykami: banany, suszone owoce, buraki (sama stosuję przed ćwiczeniami sok z buraków, działa znakomicie). Po resztę informacji skoczcie tu, to jest reklama: Arsenal wytrzymalosciowca

 

Z jasiem

Fasolkę jasia uwielbiam i mogłabym jeść łychami bez niczego, i robię to bardzo często, zwłaszcza że ostatnio jest świeży na bazarze do kupienia i nie trzeba go moczyć dobę. Tu prostota: jaś, kasza gryczana posypana płatkami drożdżowymi, które mi jakoś wybitnie pasują do posypywania i posiekanym szczypiorkiem, i ogórek kiszony. Takie fasolki dobrze jest w czasie gotowania potraktować odrobiną sody oczyszczonej, skórka robi się mięciutka i mniej szaleje w jelitach.

DSC04103

 

Telomery, medytacja i rak

Kopiuj, wklej:

„Funkcją telomerów jest ochrona informacji genetycznej zawartej w chromosomach. Stanowią one swoisty bufor w procesie replikacji DNA. Za każdym razem gdy nici DNA rozplatają się w celu replikacji telomery ulegają nieznacznemu skróceniu. Gdy telomery stają się za krótkie, by móc skutecznie chronić informację genetyczną rozpoczyna się proces starzenia, który prowadzi do obumarcia komórki. Do odbudowywania telomerów służy specjalny enzym – telomeraza. Niestety telomeraza ma zasadniczą wadę, jest nieaktywna u osób dorosłych, istnieje jednak pewien wyjątek, telomeraza uaktywnia się w komórkach nowotworowych.   

Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Francisco przeprowadzili badanie, które przez 5 lat śledziło grupę 35 pacjentów z wcześnie zdiagnozowanym rakiem prostaty. W tym czasie część z badanych, zgodnie z sugestiami naukowców, radykalnie zmieniła swój tryb życia. Zmiana diety, wzmożona aktywność fizyczna i medytacja przyczyniły się do wydłużenia telomerów u osób, które stosowały się do zaleceń badaczy.

Dane sugerują, że tryb życia może mieć znaczący wpływ na długość telomerów a tym samym na długość naszego życia. Prof. Dean Ornish, prowadzący eksperyment ma nadzieję na powtórzenie badania na znacznie większą skalę w celu zweryfikowania danych.”

„Długość telomerów w komórce wyznacza czas jej życia. Z każdym jej podziałem telomery nieco się skracają. Życie komórki dobiega końca, gdy końcówki chromosomów nie mają już możliwości dalej się skracać. Nie ma już zapasu – komórka ginie. To dlatego m.in. człowiek nie jest nieśmiertelny.

Dowiedziono naukowo, że nasz styl życia może wpływać na długość telomerów w komórkach. Skracają je nadmiernie np. przewlekły stres czy trudne warunki życia. Krótko mówiąc: to, jak żyjemy, może postarzać nasze ciało niezależnie od tego, ile lat pokazuje metryka.”

Źródła:
http://www.hifu.pl/
http://faktydlazdrowia.pl/
http://wyborcza.pl/
http://vetulani.wordpress.com/

Chcica na słodkości

Idzie zima , ciemne krótkie dni, jakaś horrendalna chcica na słodycze – też to mam. Wczoraj wydłubywałam dżem truskawkowo gruszkowy mojej córki ze słoika łyżeczką, w porę zatrzymałam się na dwóch. Zatem szukajmy tych nieszczęsnych węglowodanów w bardziej skomplikowanych i nieprzetworzonych źródłach, na przykład w kaszy.

Najpierw zajawka:

„Cukier rafinowany jest szkodliwy, gdy jest spożywany przez ludzi, ponieważ dostarcza tylko to, co żywieniowcy określają jako „puste” lub „gołe” kalorie. Brak w nim naturalnych substancji mineralnych, które obecne są w korzeniu buraka cukrowego. Co więcej, cukier jest gorszy od innych rzeczy, ponieważ drenuje i wypłukuje z organizmu cenne witaminy i substancje mineralne z powodu wymagań procesu trawienia, detoksykacji i eliminacji, co wpływa na cały system. Równowaga jest tak ważna dla naszych ciał, że mamy wiele dróg, aby zabezpieczyć się przed nagłym szokiem spowodowanym dużym spożyciem cukru. Substancje mineralne takie jak sód (z soli), potas i magnez (z roślin) oraz wapń (z kości) są mobilizowane i wykorzystywane w przemianie chemicznej; wytwarzane zostają neutralne kwasy, które próbują przywrócić równowagę kwasowo-zasadową krwi do normalnego stanu. Spożywany codziennie cukier powoduje wytworzenie ciągłego stanu nadmiernego zakwaszenia i konieczne staje się pobieranie coraz większej ilości pierwiastków z głębi ciała w celu przywrócenia równowagi. W końcu w celu zabezpieczenia krwi, z kości i zębów zostaje pobrane tyle wapnia, że powstaje próchnica zębów, osteoporoza i rozpoczyna się ogólne osłabienie.
(…)
Istnieją dowody na to, że decydujące znaczenie dla złośliwości komórki nowotworowej ma nie jej typ czy lokalizacja lecz rodzaj metabolizmu. Zdrowa komórka czerpie energię ze spalania glukozy, komórka rakowa robi to w inny sposób. Fermentuje ona glukozę i wytwarza w ten sposób kwas mlekowy. Naukowcy odkryli, że w naszym organizmie zachodzi nieznany dotąd rodzaj fermentacji, który ma decydujący wpływ na powstawanie agresywnych rodzajów nowotworów tzw. metabolizm TKTL1 komórek rakowych (transketolase-like1). TKTL1 to gen (lub białko). Aktywacja fermentacji TKTL1 została jak dotąd stwierdzona we wszystkich badanych rodzajach nowotworów – jest to zatem w przypadku raka zjawisko powszechne, czyli poszukiwany do tej pory bezskutecznie wspólny mianownik różnych rodzajów raka.”

W artykule jest wiele interesujących informacji. Nie jem cukru, ale mam w domu ksylitol i melasę – karobową i trzcinową. Mam, bo czasem się przydaje, na przykład przed chwila posłodziłam sobie melasą kawę z mlekiem, bo oczyska mi się zamykają i zrobiłam. Na co dzień nie piję, więc ładnie działa. Ale to naprawdę wyjątek. Skoro ja – cukroman, osoba ewidentnie uzależniona od cukru, potrafiła odstawić i na co dzień nie używa, to każdy potrafi. To jest tak, jak z alkoholem u alkoholika – odstawić można tylko całkowicie, inaczej – przynajmniej przez pierwsze miesiące – będzie nas ciągnęło, zwłaszcza w taki podły, mroczny listopadowy dzień.

Artykuł jest tu: http://vrota.pl/

I dobry filmik

Cuda cuuuuda i zioła

Tu jest fajny artykuł o leczeniu raka i o zwykłym pospolitym ziółku: http://wolna-polska.pl/

Zajawka: „Portal Natural News poinformował, że rezultaty badań na Wydziale Chemii i Biochemii Uniwersytetu Windsor w Kanadzie dają nową nadzieję wszystkim cierpiącym na raka. Doszli do wniosku, że korzeń mniszka zabija komórki rakowe. Kolejną ważną info jest to, że nie ma negatywnego wpływu na inne komórki organizmu.

Badanie wykryło, że herbata z mniszka wpływa na komórki rakowe w taki sposób, że rozpadają się w ciągu 48 godzin, zaś zdrowe pozostają w całości. Stałe stosowanie korzenia mniszka może zniszczyć większość komórek rakowych. Te niespodziewane wyniki zmusiły naukowców do dalszego badania tej cudownej rośliny.”

 

I jeszcze jedno:

Wyjątkowo mam słabe zaufanie do super ekspresu, ale warto śledzić te rewelacje i potwierdzać je w innych źródłach:

„Polscy naukowcy stworzyli rewolucyjną dietę. Dietetyk Janusz Pić i Danuta Pić odkryli, że niektóre przyprawy używane w naszych kuchniach, chronią przed nowotworami i blokują rozwój komórek rakowych. Dietę uznają polskie sławy onkologii, m.in. prof. Janusz Meder z Polskiej Unii Onkologii – informuje „Super Express”.
(…)
Lecznicze produkty w diecie pana Janusza Picia: kasza kukurydziana, ryż, mus jabłkowy, kasza quinona, kasza gryczana, fasola mung, soczewica, fasola biała, fasola adzuki, pasta z fasoli, pasztet z fasoli, gulasz warzywny, pasta z soczewicy, kotlety z fasoli, surówka z kiszonej kapusty. „

Źródło: http://wiadomosci.wp.pl/

Chlebopasztet

Tą piękną nazwą ochrzciła moja córka specyficzny produkt, jaki stworzyłam z powodu nagłego nadmiaru soczewicy. Spodobał mi się ten pomysł i przez kilka miesięcy go udoskonalałam.

1. Składa się ze zmiksowanej soczewicy – to jest podstawowy składnik. Można oczywiście zrobić go z jakiejkolwiek porządnie ugotowanej fasoli czy cieciorki.

2. Do tego jarzynki, takie jak do zupy. I oczywiście wszystko zmiksowane w blenderze na gładką masę.

3. Osobno gotuję kaszę gryczaną, niepaloną albo paloną, jaką mam. Jest tu duża dowolność. Kaszy nie miksuję, bo chcę czuć tą kaszowatość przy jedzeniu.

4. Po czym wszystko razem mieszam w wielkiej misce dodając kilka pojemniczków (z młynka do kawy) zmielonego siemienia lnianego – bardzo podnosi smak i skleja ładnie.

5. Dodaję też przyprawy – sól, pieprz, półtorej paczki przyprawy do mięsa mielonego, albo do złocistego kurczaka, albo pasztetu szlacheckiego, albo do kotletów mielonych czy żeberek. Zresztą pasztetu ostatnio nigdzie nie widuję w pobliskich sklepach i dlatego przerzuciłam się na przyprawy do mięs, różne zresztą. Ich ilość jest dowolna – jedna paczka to zdecydowanie za mało, wszystko po upieczeniu robi się jakieś mdławe. Dwie paczki albo półtorej – sprawdźcie sobie sami/same, jak lubicie.

6. Dodaję również mąki amarantusowej albo gryczanej – jaką mam (to naprawdę obojętne byle nie przesadzić z ilością bo się zrobi mączny pagaj) – i kaszki jaglanej, ładnie skleja. Kaszka jaglana jest nieugotowana! Jej zadaniem, podobnie jak pysznego siemienia lnianego, jest związanie resztek wilgoci.

Piekę w brytfance wysmarowanej oliwą i posypaną jakąś kaszką albo mąką (ostatnio była to mąka amarantusowa) około trzech kwadransów i podaję po wystudzeniu w taki sposób, jak na obrazku. Na zdjęciach widać też mój majonez z soi i kupiony w warzywniaku chrzan. Dobrze smakuje podany zamiast chleba z czymś ostrym jak np ogórek kiszony, musztarda albo surówka z ostrą papryczką. Można go jeść obojętnie o jakiej porze (śniadanie-kolacja), jest nietłusty, bardzo pożywny, ma białko, błonnik, węglowodany i w ogóle jest wszystkim: śniadaniem, obiadem, kolacja i czym tak jeszcze chcecie. 😀

"Chlebopasztet"

„Chlebopasztet”

Smaczny córko atak

Po kolei od górnej lewej strony zgodnie ze wskazówkami zegara mamy: sałatę, pieczone w piekarniku ziemniaczki, ugotowaną kolbę kukurydzy (połówkę), wielką pieczarkę (upieczoną w piekarniku, nadzianą tofu i pastą sojową zrobioną niby na majonez, ale z miso), fasolkę szparagową, pomidorki i oliwki. Po prawej emerytowana wypłowiała zabawka ze sztruksu uszyta przeze mnie, kiedy córeczka była malutka. Uszyta i własnoręcznie wyhaftowana. Kicia wędruje z moją córką wszędzie po świecie i bardzo sobie to chwali.

DSC03861

Śniadanko

DSC03908

Skład mojego porannego soczku: dwa duże buraczki i dwie cytryny. Akcję soczkową powtarzam dwa albo trzy razy dziennie każdego dnia!

DSC03911

Poranna potrawa, po której długo i dobrze mi się ćwiczy: kasza jaglana, odrobina kaszy kukurydzianej, banan, mielone siemię lniane, dżemik jagodowy domowej roboty. Skład może być dowolny, można dodać daktyle albo jabłko posypane cynamonem, gruszkę, albo po prostu dżem. Mielone siemię lniane jest w pakiecie zawsze.

DSC03914

Wielce przystojna całość, która przycupnęła na moim pracownianym sprzęcie.

My we dwie – kolejny kulinarny córko atak

Podążając za ruchem wskazówek zegara: plasterki pieczonego patata, kasza gryczana, duszone ziemniaki, marchew i cebula posypane mielonym siemieniem lnianym, połówka awokado, kilka plasterków tofu potraktowanego czarną solą, na wierzchu domowej roboty majonez,  pomidorki i szczypiorek, sok marchewkowy w kubku czyli wszystko co trzeba, aby być zdrowym, pięknym i młodym 🙂

DSC03900

ps.

Dla urozmaicenia podaję córciaszkowe przepisy, bo ona kulinarnie inaczej się realizuje niż ja i to jest twórcze!

Sałatka

Wykorzystałam ostatnio robiony „serek” i dodawszy do niego miso, ocet jabłkowy zrobiłam sosik do sałatki. Sałatka jest prosta: pekinka, pomidorek, ryż, mielone siemię lniane, gotowana cieciorka, przyprawy.  Sosik był absolutnym sercem tej potrawy. Zresztą na oko dosyć niepozornej, nawet zdjęcia porządnego nie pozwoliła sobie zrobić. Ale niezmiernie była sycąca i smaczna.

DSC03835

W trosce o boskie ciało

Fajny artykuł. Bo jak wiecie,. albo nie wiecie, ćwiczę. Nauczyły mnie tego choroby, nie troska o wygląd. Z wyglądu byłam zawsze niebezpiecznie zadowolona, nawet gdy ważyłam 13 kilo więcej.

Najpierw pilocik:

„Chcesz zrzucić oponkę? Pozbyć się nadprogramowych kilogramów i odkryć wymarzone mięśnie brzucha? Pierwsza rzecz, która przychodzi ci do głowy? Brzuszki. Od razu padasz więc na podłogę i katujesz to ćwiczenie w setkach powtórzeń. Przepis na sukces? Raczej na katastrofę. Dlaczego? Pisze o tym nasza ekspertka i trenerka personalna, Daria Łukowska.
(…)
Większość trenerów powtarza jak mantrę, że nie tędy droga. Ale ja dalej obserwuję szał indywidualistów-brzuszkomaniaków, tłumy na salach fitness na zajęciach z kategorii płaskiego burzcha. Ah, no i nie zapominajmy o przerażonym głosie podopiecznych po treningu personalnym, na którym wycisnęli z siebie siódme poty – Ale…ale brzuch jeszcze.. brzuszków nie robiliśmy…. – mówią. Tak, tak. Bez tego ani rusz. Nie ma treningu bez brzuszków. To jest świętość nad świętościami. Nie do ruszenia. Informacja o tym, że brzuszki to nie jest droga do płaskiego brzucha, to tak jakby powiedzieć dziecku, że Święty Mikołaj nie istnieje – ALE JAK TO?

Po pierwsze: żywienie. Napływ obrazków w sieci ze zdaniem „ABS are made in the kitchen” zrobił furorę. Takie są fakty. Zacznij od wyczyszczenia diety z produktów przetworzonych i nadmiernie słodzonych. Nie każę ci tu przechodzić na ścisłą dietę. Nawet nie każę zrezgnować z okazyjnej czekolady! Ale dwa razy mocniej zastanów się zanim coś wyląduje w twoim żołądku. W końcu to nie śmietnik. I jedz. Szczególnie gdy ćwiczysz – jedz. Nie spowalniaj metabolizmu przez głodówkę. Liść sałaty po treningu nie załatwi sprawy. Dorzuć ćwiczenia aerobowe. Lubisz biegać? Biegaj. Nie lubisz? Nie biegaj. Proste. Ostatnio mam wrażenie, że niektórzy czują presję aby biegać, pomimo, że tego nie lubią. Nie lubisz? Zamień bieganie na rower. Na oribtrek. Na szybki marsz, a może nordic walking? Rolki też są fajne. Ergowiosła. Pływanie. Wolisz w grupie? Poszukaj amatorskich drużyn – koszykówka, piłka nożna, siatkówka. Może taniec? Wybór masz ogromny. A dzięki ćwiczeniom aerobowym, poza spalaniem tkanki tłuszczowej, dobrze ćwiczysz układ krążenia oraz układ oddechowy. No i ten wyrzut endorfin, czyli tzw. hormonów szczęścia! Ciągle chce ci się uśmiechać. Też tak masz? Najlepiej korzystać zarówno z treningu o umiarkowanej intensywności, jak i wplatać raz na jakiś czas wysiłek interwałowy.

Reszta tu

dlaczego-nie-warto-robic-brzuszkow-aby-miec-plaski-brzuch

I ćwiczcie, co się da i co możecie, nawet troszkę, nawet 15 minut, byle często, a nawet codziennie. 😀

Ćwiczę

Ćwiczę